Księżycowe Miasto. Dom Ziemi i Krwi
Już jakiś czas temu przeczytałam pierwszy tom „Księżycowego Miasta”
autorstwa Sarah J. Maas. Opisy wyglądały bardzo kusząco, a do tego Dwory
pochłonęłam praktycznie jeden za drugim. Więc… co mogło pójść nie tak?
Postanowiłam, że opiszę Wam moje wrażenia z lektury pierwszego tomu, który
składa się z dwóch części. Wydawnictwo podzieliło pierwszy tom na dwie książki
co zaowocowało wydaniem na nie zdecydowanie za dużej sumy. Tak, moi drodzy, to
było rozczarowanie roku.
Główna bohaterka Bryce to pracownica ekskluzywnego sklepu z antykami. Jest
pół człowiekiem, pół Fae. Sklep jest mały, ale przychodzą do niego tylko
najbogatsze jednostki. Właścicielka to Jessiba Roga, która wymaga perfekcyjnej
obsługi klienta i nienagannego zachowania. Co jak można się domyślić naszej
bohaterce wychodzi dość różnie.
Pierwsze pół pierwszego tomu (masło masłem pogania:P) jest wstępem do
całości. Autorka przybliża nam Księżycowe Miasto, zasady panujące w
tym mieście i w świecie. Nasza bohaterka wraz z najlepszą przyjaciółką Daniką
Fendyr szlaja się po mieście i opisuje nam wszystko dookoła. Gdyby to nie była
Maas a Sienkiewicz to uczylibyśmy się tych opisów miasta niczym opisów przyrody
„W pustyni i w puszczy”. Z jednej strony niby spoko, bo jak inaczej to wszystko
przedstawić aby czytelnik wiedział i mógł uruchomić swoje pokłady wyobraźni, a
z drugiej jednak nuda. Oczywiście fani opisów architektury będą w pełni
usatysfakcjonowani, dla reszty to po prostu trudny początek.
Cała akcja nabiera tempa w momencie zamordowania watahy wilkołaków. Bryce
postanawia na własną rękę znaleźć mordercę przez co wplątuje się w coraz
większe kłopoty. Jako, że i tak już stanowi problem dla policji to dostaje
„anioła stróża”, czyli prawdziwego anioła imieniem Hunt Althar. Dzięki
temu zajmują się poszukiwaniami razem. Hunt to osobisty zabójca Aniłów, któremu
bystra i uparta Bryce zdecydowanie nie przypadła do gustu. Jednak po dłuższych
obserwacjach i przebywaniu z nią dochodzi do wniosku, że muszą działać razem
aby odkryć co tak naprawdę wydarzyło się w mieście. Dodatkowo spada na nich
odnalezienie zaginionego Rógu nim rozpocznie się narada na szczycie.
Okazuje się, że rozwikłanie tej zagadki jest komuś bardzo nie na rękę i
obydwoje znajdują się w niebezpieczeństwie.
Książkę czytałam dosyć długo bo jednak była nudna. Cały czas miałam
wrażenie, że to przydługi wstęp. Najbardziej interesującą postacią wydała mi
się właścicielka sklepiku Jessiba i to właściwie dla jej historii zamierzam
zapoznać się z dalszymi częściami tej sagi. Główni bohaterowie mnie nie
porwali, Bryce jeszcze budzi sympatię, ale Hunt to jak dla mnie porażka
totalna. Tak więc romans wyszedł słabo. Do tego jeśli liczycie na jakieś
wzniosłe uczuciowe momenty to zapomnijcie o nich w pierwszej części. Nawet
całowania nie ma. Końcówka mnie rozczarowała, dlaczego? Możecie przeczytać
poniżej jeśli jesteście gotowi na spojler.
UWAGA! Teraz może pojawić się spojler!
Jestem wielką fanką wątków miłosnych i wszelkich paranormal romance, ale tu
zdecydowanie coś nie zagrało. Hunt mega kozak, który wybił całą armię Aniołów
okazuje się być taką ciapą, że normalnie nie mogłam tego znieść. Życzyłam mu
śmierci przez całe dwie części. Już myślałam, że jednak zginie pod tymi
gruzami, ale gdzie tam. Autorka miała inny plan. Liczę na to, że schemat będzie
taki jak w Dworach gdzie jednak później pojawi się lepszy facet. Bo to, to jest
po prostu śmiech na sali. Po cichu liczę na tego demona. Mogło by wyjść z tego
coś fajnego. Wyczytałam gdzieś na forach, że ponoć Maas powiedziała, że jednak
Hunt będzie z Bryce. Nie wiem czy kupię następny tom, chyba nie jeżeli to okaże
się prawdą.
EDIT.
SPOJLER 2
Wyczytałam jakiś
spojler, że pojawi się Rhysand więc no chyba jednak kupię
Rośliny: pałka wodna
Tytuł: Księżycowe Miasto.
Dom Ziemi i Krwi
Wydawnictwo: UROBOROS
Liczba stron: 557 + 621

Komentarze
Prześlij komentarz